

Autor: Maciej Kowal
Założyciel PandaSEO.
To nie jest miejsce od robienia wrażenia.
To nie blog eksperta, który zbiera lajki.
To blog gościa, który się naoglądał, narobił, potknął –
i w końcu przestał udawać.
Bo przez lata robiłem tak, jak „trzeba”.
W odpowiednim tonie. W odpowiednim stylu.
Zgodnie z „dobrymi praktykami”.
Dowoziłem – ale grałem według cudzych reguł.
I to powoli wypalało mnie od środka.
Aż w końcu dotarło:
Albo zacznę robić po swojemu – albo nie robię wcale.
Nie mam już ciśnienia, żeby wszystkim pasować.
Nie udaję, że mam odpowiedzi na wszystko.
I nie robię kampanii, żeby były ładne – tylko żeby działały.
Ten blog to nie pomnik mojego ego.
To sito.
Albo czujesz ten klimat – albo nie.
I to też jest w porządku.
Nie dopasowuję się – buduję swoje.
I zapraszam do tego ludzi, którzy mają podobnie.
Po co to piszę?
Nie piszę, żeby podbić SEO.
Nie piszę, żebyś mnie polubił.
Piszę, żebyś od razu wiedział, z kim gadasz – zanim klikniesz „wyślij zapytanie”.
Bo może:
- nie kliknie nam styl pracy,
- szukasz grzecznej agencji, co robi „jak Pan każe”,
- albo zwyczajnie nie leży Ci mój ton.
I wiesz co? W porządku.
Lepiej, że się rozminiemy tu — niż po tygodniu frustracji.
Ten blog to nie promocja.
To odsiew. W obie strony.
Albo czujesz ten vibe i chcesz z kimś takim robić biznes.
Albo zamykasz kartę — i każdy idzie w swoją stronę.
Bez żalu. Bez straty czasu.
Bo biznes to nie tylko „dostarczanie usług”.
To współpraca z człowiekiem.
A to wymaga dopasowania –
nie ładnych słów, tylko prawdziwej chemii w działaniu.
Mój język jest prosty, czasem szorstki – zawsze prawdziwy.
Jeśli mamy działać razem – potrzebujemy zaufania.
A zaufanie nie buduje się ładnym raportem.
Tylko tym, że jak coś nie działa, to mówię: NIE DZIAŁA.
Bez cackania. Bez owijania.
Ktoś pewnie powie, że to toksyczne.
I wiesz co?
Tak – toksyczne dla ściemy, pudrowania gównianych wyników i robienia wszystkiego, byle było miło.
Jeśli tak rozumiesz toksyczność, trudno.
Nie jestem od głaskania, tylko od dowożenia.
Co znajdziesz w tym blogu?
Nie znajdziesz tu napompowanych strategii,
które brzmią dobrze na konferencji, ale w realu nie przynoszą złotówki.
Znajdziesz:
- Kampanie, które się wykoleiły – i dlaczego. Bez pudrowania.
- Kulisy projektów, które dowiozły wynik – krok po kroku, z wyjaśnieniem, co za nimi stało.
- Mechanizmy, którymi można sobie samemu uwalić wyniki – nawet nieświadomie.
- Konkrety, a nie coachingowe ogólniki.
- Zero checklist z pastelowym tłem pod PR
Piszę z poziomu przedsiębiorcy, nie z piedestału.
Nie gram mentora.
Dzielę się tym, co widzę, jak myślę i co naprawdę działa.
Nie piszę z tronu. Piszę z frontu.
Pokazuję, jak podejmuję decyzje, co stoi za konkretnym ruchem.
Gdzie popełniam błędy – i co z tego wyciągam.
Po to, żebyś sam mógł zdecydować, czy chcesz mieć po swojej stronie kogoś, kto nie tylko gada – ale naprawdę robi.
Dla kogo to jest?
Dla przedsiębiorcy, który:
- chce wyniku, nie poklepywania po plecach,
- potrzebuje partnera, nie tylko wykonawcy,
- ceni uczciwość i konkretny styl pracy.
Dla ludzi, którzy nie budują biznesu „na lajcie” –
tylko biorą odpowiedzialność, wiedzą, czego chcą i szukają kogoś, kto utrzyma im rytm, zamiast go rozjeżdżać.
Dla tych, którzy już zrozumieli, że nikt za nich nic nie zrobi.
Sukces to nie przypadek – to suma decyzji.
A współpraca ma sens tylko wtedy, gdy obie strony mają ambicję i odwagę grać w otwarte karty.
Jeśli masz swoje zdanie, ale szanujesz proces – dogadamy się.
Jeśli jesteś gotów nie tylko wymagać, ale też zaufać – tym lepiej.
Dla kogo to nie jest?
Są ludzie, którzy szukają partnera do działania.
I są tacy, którzy chcą mieć kogoś, na kogo zrzucą odpowiedzialność.
Dla tych drugich – to nie miejsce.
Jeśli chcesz tylko ładnie i miło – to nie tutaj.
Nie jestem od odwalania roboty.
Nie jestem „na usługach”.
Prowadzę proces, który ma robić wynik.
A żeby coś naprawdę zmienić – trzeba odwagi, decyzji i odpowiedzialności.
Nie pozorów. Nie dupochronów.
jeśli to dla Ciebie za dużo – zamknij kartę teraz.
Lepiej teraz niż później robić dobrą minę do kiepskiej gry.
Szkoda Twojego czasu. I mojego też.
Dlaczego to ważne?
Bo dobra współpraca to nie umowa.
To nie brief, faktura i miłe small talki na Zoomie.
To konkret.
Zaufanie oparte na działaniu – nie deklaracjach.
Układ, w którym obie strony wiedzą po co to robią i co mają wnieść do stołu.
Nie jestem cudotwórcą.
Ale kiedy mam przestrzeń, narzędzia i drugą stronę, która wie, czego chce – dowożę.
Prosto. Bez dymu. Bez „show”.
I właśnie dlatego ten blog powstał.
Nie po to, żeby Cię oczarować.
Tylko po to, żebyś od razu wiedział, z kim masz do czynienia – zanim klikniesz „wyślij zapytanie”.
Bo jeśli mamy grać razem – to tylko na poważnie.
Bez ściemy. Bez pierdolenia.
Z nastawieniem na wynik.
Tu się kończy gadanie. Zaczyna robota.
Nie pracuję z każdym.
Nie każdemu to podejście siądzie.
I bardzo dobrze.